Pędzimy. Biegniemy na oślep, szybko, byle do przodu, w kolejny dzień, odhaczając zadania na własnej check-liście. W zasadzie czasem sami dla siebie jesteśmy taką listą rzeczy do wykonania. Dom, praca, rodzina, zakupy, ewentualny czas wolny. Od pierwszego do trzydziestego (pierwszego) dnia miesiąca. I tak 12 kolejnych miesięcy w roku, przez następne X lat.
Tymczasem naszym najważniejszym zadaniem na świecie jest ŻYĆ! Korzystać z tej możliwości, jaką dostaliśmy od naszych rodziców, że jesteśmy na tym świecie i możemy doświadczać wszystkiego, co na nim istnieje. Ludzie bardzo często chcą żyć spokojnie, stabilnie, bezpiecznie. Jest dobrze tak, jak jest. A jeśli nie jest? To widocznie tak musi być i nic nie można poradzić. Powhatan, ojciec Pocahontas, chciał, aby jego córka była spokojna jak rzeka. Ale dla niej samej rzeka wcale nie jest spokojna, wręcz przeciwnie. Jest w ciągłym ruchu i nigdy nie wiadomo co czeka za zakrętem. I ja też wolę być jak rzeka – w ciągłym ruchu gotowa na zmianę.
Co pomaga nam się przebudzić?
Niestety w większości przypadków jest to KRYZYS. Sytuacja, w której doświadczamy bólu, dyskomfortu, coś nas uwiera już o wiele za bardzo. Kiedy większa część z nas pójdzie do lekarza…? Wtedy, kiedy objawy choroby są już bardzo widoczne (a czasem nawet
i to nie pomaga 🙂 ). A gdy znajdziemy się w kryzysie emocjonalnym…do kogo idziemy po pomoc? Pytanie brzmi, czy do kogokolwiek…Najfajniej byłoby dostrzec te kolce w naszym życiu jeszcze zanim zaczną kłuć. To jednak jest bardzo trudne.
Dobrobyt może usypiać. Usypiać czujność, bo przyjmujemy, że tak jest, że to nam się należy, nie chcemy nic zmieniać. W końcu jednak i ten dobrobyt zaczyna być…nudny 🙂 Człowiek to taka istota, która chce więcej. Nigdy nie jesteś w stanie zaspokoić pełni swoich potrzeb, jest to absolutnie nierealne (będąc mamą wspaniale, jeżeli zaspokajasz choćby podstawowe 😀 ). Jeżeli wciąż mamy mniejszy lub większy niedosyt – to znaczy, że zawsze jest coś, co można zmienić, ulepszyć. Oczywiście piszę tutaj o sytuacjach, w których nie mierzymy się z ogromnymi problemami różnej natury, nasze zdrowie i życie (lub naszych bliskich) nie jest zagrożone. Wtedy wydaje się być oczywistym, że jedyne o czym można marzyć, to właśnie ten spokój i nuda….
Kryzys wymusza na nas dogłębną analizę.
Jeżeli nie dostrzegamy mikro ukłuć, dostrzeżemy te duże, których już nie da się nie zauważać. Kryzys zmusza nas do obserwacji, do rachunku sumienia na temat tego, co zaczęło nam przeszkadzać, z jakiego powodu pojawiło się cierpienie. Jednym z powodów „przebudzenia”, które według mnie oznacza obranie nowej ścieżki dla siebie, jest chęć uniknięcia dyskomfortu, a nawet cierpienia z powodu naszych emocji. Osobisty kryzys emocjonalny bardzo często wiąże się z brakiem zrozumienia dla własnych emocji. Okoliczności to jedynie pretekst, one te emocje wywołują. Podobnie jak nasze własne myśli czy osobista ocena sytuacji. Czasem kryzys pojawia się też w wyniku zakorzenionych traum, przekonań, sytuacji z przeszłości, które nie zostały przepracowane. W każdej z powyższych opcji mamy do czynienia z sytuacją, gdy wyraźnie coś przestaje grać. Nie czujemy się sobą , CHCEMY INACZEJ, CHCEMY CZEGOŚ W ZAMIAN.
Jak poznać, że moment przełomowy właśnie nastąpił?
Podam Wam własne obserwacje, które pochodzą z mojego życia. Poszukajcie w swoim oznak przebudzenia!
- Zaczynasz dostrzegać fakt, że nie na wszystko masz wpływ i akceptujesz go, skupiając swoją energię na tym, co realnie możesz zmienić.
- Zaczynasz zmiany od siebie! Znajdujesz w sobie odwagę, aby posłuchać wewnętrznego głosu i swojej intuicji, zaczynasz dostrzegać to, co podpowiada Ci serce.
- Zaczynasz komunikować się ze swoimi emocjami, szukać wiedzy na ich temat, rozumieć je, dostrzegać, a przede wszystkich akceptować.
- Odnajdujesz szacunek do samej siebie, większą uwagę zwracasz na dbałość o własny komfort psychiczny i fizyczny.
- Nie oceniasz innych, skupiasz się na swoim życiu.
- Przestajesz przejmować się tym, co inni myślą na Twój temat, najważniejsze jest to, co sama o sobie myślisz i jak Ty traktujesz innych.
- Przeciwności, wyzwania traktujesz jako szansę na własny rozwój.
- Zaczynasz odczuwać chęć pomagania innym, dzielenia się wiedza, doświadczeniem.
- Mniej narzekasz, bardziej ufasz w to, że wszystko co Cię spotyka ma sens i w dużej mierze jest wynikiem Twoich własnych myśli i działań.
- Walczysz z wewnętrznym krytykiem, dajesz sobie więcej przyzwolenia na potknięcia, brak perfekcjonizmu.
- Nie zazdrościsz innym, jeżeli dostrzegasz w sobie chęć posiadania tego, co ma ktoś inny – motywuje Cię to do działania, aby to osiągnąć.
- Znajdujesz swoje własne autorytety, szukasz ekspertów, mentorów, osób wspierających Cię na nowej scieżce.
- Umiesz cieszyć się chwilą, zwracasz większą uwagę na momenty, małe rzeczy, dziecięca radość ze świata, który nas otacza, zaczyna Ci się bardziej udzielać.
- Czujesz większą wdzięczność za to, co masz, i za to, co otrzymujesz od życia.
- Masz wiarę we własne możliwości i ufasz swoim kompetencjom, wiesz, że poradzisz sobie w każdej sytuacji, bo masz ku temu zasoby, możliwości i siłę!
To główne elementy, które zaobserwowałam u siebie samej. Ty możesz dostrzec takie, podobne, lub zupełnie inne oznaki wyboru nowej drogi. Wszelkie zmiany dotychczasowych schematów, w których się poruszamy, są już pierwszym krokiem ku przebudzeniu. Mam wrażenie, że czasem tkwimy w pewnym letargu zamartwiania się, narzekania, szukania dziury w całym. Sama w nim trwałam jakiś czas, winiąc okoliczności i świat 🙂 Przejęcie odpowiedzialności za swoje samopoczucie z jednej strony bardzo uwalnia, z drugiej nakłada na nas sporą odpowiedzialność.
NIE MA JUŻ NA KOGO ZWALAĆ 🙂
Nie odwołamy się pandemii, sytuacji ekonomicznej na świecie, otoczenia, warunków makro i mikro. One są obecnie bardzo trudne, zgadza się. Zawsze jednak będzie coś, co nie będzie dobre, proste, wygodne.
Gdy masz problem – skup się na jego rozwiązaniu, a nie pogłębianiu 🙂